piątek, 7 października 2016

Jestem na minusie :))

Kurację zakończyłam ,wynik na wiremię jest ujemny . Dowiedziałam się o tym nie dawno . Czyli kuracja udała się . Jestem szczęśliwa ,że miałam takie szczęście i taką możliwość skorzystania z kuracji beziterferonowej . Teraz jeszcze w listopadzie mam USG kontrolne . Jeśli po pół roku po zakończeniu terapii  wirusa we krwi  nadal  nie będzie ,będę uważana za wyleczoną . Wypadałoby zmienić tytuł bloga bo już nie jestem Roxannahcv . :)Dziękuje czytelnikom bloga ,że trzymali za mnie kciuki . Nie jest to jednak koniec bloga ,bo mam zamiar nadal prowadzić zapiski ,fajnie się potem wraca do takich wspomnień .

piątek, 29 lipca 2016

KONIEC Terapia bezinterferonowa

Mam za sobą ostatnią wizytę w przychodni zakaźnej w związku z terapią ,oby nie było potrzeby tam już powracać . Wyniki mają być dostępne w ciągu dwóch tygodni .Czekam na telefon od Mojej Pani Doktor z wiadomością . Zapisałam się na obowiązkowe USG na koniec terapii ,termin 21 listopad .Prawda jak szybko ? :)) Czuje się dobrze ,ale brak sił wciąż jest moim problemem . Szybko się męczę i dokucza mi brak hormonów ,które musiałam odstawić na czas leczenia . Jeszcze tydzień i do nich powrócę . Planuje też powrót do moich ćwiczeń na siłowni i aktywności na świeżym powietrzu . Podczas terapii ciężko było przebywać na słońcu ,bolała od razu głowa i piekła mnie skórą . Myślę ,że z dnia na dzień siły będą powracać . Na koniec terapii robi się badania na obecność wirusa we krwi ,ale najważniejsze będzie takie samo badanie za rok czasu . Jesli wtedy ilość kopii wirusa we krwi będzie nadal ZERO ,będzie to oznaczało ,że terapia się powiodła w 100% i jestem wolna od wirusa HCV . Oby tak właśnie było . Teraz cieszymy się z dziećmi wolnym czasem i wakacjami . Dziękuje za trzymanie kciuków i waszą  obecność w czasie leczenia .Będę nadal prowadzić bloga i pisać co u mnie słychać .

środa, 29 czerwca 2016

3 tygodnie do końca terapia bezinterferonowa

Do końca terapii zostało mi 3 tygodnie ,czuje się dobrze ,choć były jeszcze dwa razy problemy z ciśnieniem .Jedyny skutek uboczny u mnie to szybkie męczenie się , wieczorem jestem padnięta . Wyniki mam bardzo dobre ALAT 16 !!!!Lekarz prowadzący jest pełen optymizmu . Koniec terapii i ostanie badania 21 lipca . Pobierają wtedy krew na poziom wirusa we krwi .Jeśli wszystko się powiodło ilość powinna wynosić zero . Na ostateczny wynik terapii czeka sie rok wtedy jest badanie na ilość wirusa i jeśli nadal wynosi zero terapię uważa się za zakończoną pomyślnie .

środa, 18 maja 2016

20 dzień terapii bezinterferonowej

Jest dobrze :) Nawet powiedziałabym bardzo dobrze , świąd skóry minął , ciśnienie ustabilizowało się . Meczący jest jedynie metaliczny posmak w ustach i zmęczenie . Rano wstaję pełna energii,ale gdzieś około południa zmęczenie daje się we znaki . Wieczorem o 20 właściwie mogłabym już iść spać ,czuję się już wtedy bardzo zmęczona i słaba . Ogólnie w porównaniu do kuracji interferonowej to bajka . W przyszłym tygodniu 25 maja mam pierwsze badania kontrolne i jadę do Lublina po kolejną porcję leków . Spędzam dużo czasu w domu , wyjście na rozsłonecznione ulice kończy się mega wielkim bólem głowy ,ale nie nudzę się . Robię to co bardzo lubię czyli szyję .Powstają różne rzeczy na przykład takie :)




poniedziałek, 2 maja 2016

Terapia bezinterferonowa dzień 6

30 maja w nocy zabrało mnie pogotowie z domu .Wieczorem zaczęłam czuć się źle ,bolała mnie głowa i miałam wciąż mdłości . Z godziny na godzinę ból nasilał się .Wpadłam na pomysł zmierzenia ciśnienia 170 \100.Walczyłam z chęcią wymiotów , nie mogłam sobie na nie pozwolić ,bo w żołądku była wieczorna porcja leku !!. Ból głowy odbierał mi logiczne myślenie . Nie wiedziałam co robić .Piszę sms do lekarza prowadzącego , szybka odpowiedź ."Pogotowie ,SOR ,badania i konsultacja telefoniczna z odziałem zakaźnym ."Dzwonię pod 112 jestem tak zdenerwowana ,że nie pamiętam ulicy gdzie mieszkam . Karetka przyjechała błyskawicznie i zabrali mnie do szpitala . Dzieci przerażone ,ostatkiem sił mówię ,żeby poprosiły sąsiadkę o opiekę . W drodze do szpitala wciąż robi mi się słabo , w rękach ściskam torebkę z lekami .Myślę sobie nie mogę zemdleć, bo podadzą mi jakieś leki i cała kuracja na nic . W szpitalu tłumaczę bez składu  i bezsensownie i terapii lekach i tym ,że nie mogą mi nic podać .Proszę o konsultacje z oddziałem zakaźnym w Lublinie z lekarzem dyżurnym . Ciśnienie podnosi się do 190/110 .Zaczynają cierpnąć mi dłonie , ręce a potem nogi .Tracę czucie ,zaczynam panicznie bać się ,że umieram ,płaczę ....Nie mogę nawet zadzwonić do dzieci pożegnać się ,czuję ,że cierpną mi usta i coraz trudniej mi się oddycha . W bezsilności płaczę i mówię ,że boję się ... nie zostawiajcie mnie samej ... Ból głowy sięga granic absurdu .Myślę sobie  " Boże proszę Cię nie pozwól mi umrzeć "
W końcu nadchodzi pielęgniarka ,lekarz ,udało się dodzwonić do Lublina .Podają mi leki ,kroplówkę .
Zapadam w pół sen ,wszystko wydaje mi się dalekie ,a ja niby słyszę co się dzieje dookoła ale nie mogę nic zrobić . To trwa jakiś czas ,nie wiem ile ,w końcu leki zaczynają działać .Ciśnienie spada powoli ,cofa się bezwład i odrętwienie ciała ,mogę normalnie oddychać .
Zostaje do rana na SORZE , trochę drzemie , kroplówka powoli sączy się . Ból głowy zmniejsza się .
Rano jest już tylko 110/70.
Dostaje wypis i mogę iść do domu . W niedzielny poranek wracam powoli na piechotę do domu ,przysiadam na każdej ławce po drodze . Nie mam siły ,kiedy docieram do siebie ,jestem cała spocona .
Następny dzień powoli dochodziłam do sił . Dziś jest już dobrze . Kolejna porcja leków leży na stole ,a ja wierzę ,że mi się uda i nie poddam się . Zaczynam czuć wpływ leków na organizm .Skóra na ciele delikatnie swędzi ,najgorzej twarz ,chodzę i ciągle się drapię ,ale jest to do wytrzymania . 

piątek, 29 kwietnia 2016

Terapia bezinterferonowa dzień drugi

Dwa pudełka warte 60 000zł ,dwa pudełka warte dużo więcej ,bo zdrowie i życie . Normalne życie bez wirusa . Nie wiem jakim cudem ale udało mi się i już drugi dzień biorę leki . Telefon z kliniki był tak nagły i niespodziewany .Pogodziłam się już z tym,że nie będę leczona ,a tu taki prezent od losu. Dzwoni w środę moja Pani Doktor i mówi ,że mam przyjechać do kliniki bo od jutra zaczynam terapię !!!. Szok i niedowierzanie a potem ogromna radość . Wyczekałam się w Klinice dwie godziny do rejestracji bo akurat była awaria systemu .Potem wszystko poszło szybko i sprawnie ,recepty ,badania i już stoję pod szpitalną apteką świeci piękne wiosenne słońce a ja ściskam w rękach te dwa pudełka cenniejsze niż wszystko !!!Będę opisywać kolejne etapy leczenia i swoje samopoczucie ,być może komuś tym pomogę . Leki mam brać dwa razy dziennie co 12 godzin . W czasie kuracji nie wolno brać żądnych innych leków ,nie wolno pić ziół ,zielonej herbaty ,soku z grejpfrutów , przyjmować jakichkolwiek witamin i wspomagaczy .Skuteczność terapii 98 % .Skutki uboczne u każdej osoby indywidualne .Pierwszy dzień to zmęczenie i wielkie emocje . Dziś zaczynam z pozytywnym nastawieniem ,że wszystko pójdzie dobrze i za 12 tygodni na blogu będzie fotka z upragnionym minusem !!!.

sobota, 16 kwietnia 2016

Anioły istnieją naprawdę !




Piękny Anioł ,który jest na fotografii powstał dla żony mojego znajomego . Kobieta jest bardzo chora ,często przebywa w szpitalu i pomyślałam ,że sprawie jej radość takim prezentem . Oby przyniósł jej szczęście i zdrowie .
Mną opiekują się wyjątkowy Anioł , dba o mnie bardzo i to na pewno dzięki Niemu stał się ten wyjątkowy cud . Jak wiecie byłam kwalifikowana do terapii eksperymentalnej beziterferonowej . Udało mi się zrzucić parę kg ( około 30 ), czekałam cierpliwie na telefony z kliniki .Zrobiono mi podstawowe badania i czekałam na termin fibroscanu . Jest to badanie podobne do USG , zastępuje obecnie biopsję wątroby . Jest bezbolesne i trwa tylko kilka minut . Wynik jest od razu i daje nam obraz tego jak wygląda stan naszej wątroby . W 2007 roku po biopsji było wiadomo ,że mam 3 stopień zwłóknienia  ,4 stopień to marskość . W necie wyczytałam ,że choroba postępuje tak ,że co 5 lat stan wątroby pogarsza się o 1 stopień ,średnio ,bo to zależy od każdego człowieka indywidualnie . Z wielkim strachem jechałam na badanie fibroscanem , bałam się ,że moja wątroba jest  w kiepskim stanie . Jak wiadomo HCV nazywany jest "cichym zabójcą " postępuje powoli ,nie dając żadnych objawów bólowych ,wątroba umiera w ciszy i bez bólu .Oczyma wyobraźni żegnałam się z życiem . Musze się przyznać ,dużo rozmawiałam z Bogiem ,w duszy prosiłam go o cud i błagałam o zdrowie . Modliłam się . Tak bardzo chciałam być po prostu dla dzieci ,one potrzebują mnie tak bardzo !Kiedy kładłam się na kozetce serce biło mi tak głośno ,że słychać było je pewnie na korytarzu . Rutynowe pytania , badanie ,zimny dotyk głowicy na moim brzuchu ....czas zatrzymał się w miejscu a głos Pani wykonującej badanie dobiegał jakby z innego świata . "Proszę się nie martwić ,stan wątroby jest dobry ,zwłóknienie cofnęło się , do 2 stopnia "". O CUDZIE !!! Z radości nie wiedziałam co mam robić . To tak jakby wyrok śmierci i cierpienia oddalił się w tempie przyśpieszonym . Prowadząca badanie Kobieta patrzy się z uśmiechem na moją radość :)) Cudowna magiczna chwila . I jak tu nie wierzyć w Anioły ??Z wynikiem biegnę do mojej Pani Doktor ,kiedy idę szybkim krokiem po korytarzu i w podskokach pokonuję schody czuje skrzydła u ramion i słyszę furkot ich piórek :))Krótka rozmowa ,śmiejące się oczy lekarki i decyzja " Nie leczymy ,stan dobry ,można czekać "Terapii jest tylko kilka ,jest bardzo droga i kwalifikują według stanu zdrowia , najpierw Ci w najcięższym stanie . Kiedy wychodzę z budynku mam ochotę krzyczeć z radości !!! Zostaję z moim dodatkowym pasażerem Wirusem HCV ,ale jakby przestał być postrachem moich bezsennych nocy , ba nawet jestem w stanie go zaakceptować .Zrzucenie nadprogramowych kilogramów zaowocowało zmniejszeniem dolegliwości od strony kręgosłupa ,a kolana same mi dziękowały za brak tego balastu .Myślę ,że mam jeszcze coś ważnego do wykonania na tym świecie skoro dostałam taki bonus od losu :)

czwartek, 14 kwietnia 2016

A może tak powrócić do pisania bloga ??

Wczoraj przeglądałam swoje stare posty na blogu i zatęskniłam za chwilami spędzonymi na pisaniu notek ,na czytaniu komentarzy . Było tak miło czytać maile ,poznawać nowych ludzi .Teraz czytając swoje stare posty ze wzruszeniem powracam do chwil zatrzymanych w pamięci bloga . Decyzja zapadła wracam do blogowania:). Będą się pojawiały przepisy kulinarne, rzeczy które szyję i najnowsze newsy z mojego życia .