środa, 28 grudnia 2011

czwartek, 22 grudnia 2011

Adele - Someone Like You

Noel n'est pas un jour ni une saison, c'est un etat d'esprit !

Swięta są dla mnie okresem trudnym , podsumowuje wtedy swoje życie . Tak też jest i w tym roku , niestety moje widzenie samej siebie jakoś nie za wesoło wyszło . Im bardziej wokoło kumuluje się szaleństwo radości świątecznej tym bardziej ja zapadałam się sama w sobie jak oklapnięty balon . Niepotrzebnie rozdrapując rany i urazy z przeszłości tak bardzo skupiłam się na tym czego nie mam ,że zapomniałam o tym wszystkim ,co udało mi się w tym roku, o wszystkich miłych i dobrych rzeczach ,które mnie spotkały . Do tego dołożyło się niezadowolenie z samej siebie i nieuzasadnione poczucie winy ,że dom nie sprzątnięty , okna nie błyszczą a w kuchni nie pachnie piernikami . Swój smutek i żal przeniosłam na dzieci i wczoraj dotarło do mnie ,że robię im wielką krzywdę . Widzą mnie przygnębioną i zdenerwowaną i zamiast radosnych dla nich dni funduję im coś zupełnie innego . Dziś przemyślałam sobie wszystko jeszcze raz od początku inspiracją były słowa najważniejszej osoby w moim życiu ,że " Swieta to nie dzień ani sezon ale stan umysłu " Zacznę więc, jeszcze raz od początku przygotowania ,zaakceptuję rzeczy i sytuacje na które nie mam żadnego wpływu . Docenię i podziękuje Bogu za to co mi w życiu ofiarował . W świętach najważniejsze jest to aby być razem , nawet jeśli coś się nam nie udaje , czy popsuje to nie ważne . Może akurat dzięki temu te chwile będą dłużej w pamięci .Dziś zrozumiałam ,że będę miała takie Boże Narodzenie jak sama sobie stworzę . Mogę siedzieć smutna i nadęta jak żaba na liściu mogę też umilić dzieciom i sobie ten czas swoim dobrym nastrojem i uśmiechem . Nawet jeśli nie jestem idealną Panią domu to przecież w tym całym szaleństwie chodzi o coś zupełnie innego . Te dni to triumf miłości nad złem . dzień ten obchodzimy na pamiątkę Tego , który pokochał nas ponad wszystko i pomimo wszytko . I nie jest to konkurs na najpiękniej wysprzątany dom najpiękniejsze prezenty czy stół uginający się od jedzenia .Można mieć niezapomniane święta jeśli dom swój oświetlimy nie tylko blaskiem choinki ale lśnieniem miłości . Jest cenniejsza niż wszytko, marzą o niej królowie i biedacy nie kupimy jej w żadnym sklepie , nie ma jej na sklepowych wystawach . Jest w naszych sercach . To moje świąteczne przemyślenia , zaczynam jeszcze raz od początku robię to dla dzieci i siebie bo mamy takie życie i dni jakie sami sobie stwarzamy . Zatem wszytki Wesołych świąt .

niedziela, 18 grudnia 2011

Anioł świąteczny

Dziś razem z dziewczynkami uszyłyśmy aniołka który ozdobi nasz dom na święta . Wzór jest od Silanny
http://szyciesilanny.blogspot.com/



Po urlopie wróciłam do pracy , teraz szykuję się do świąt , sprzątam , pomyłam okna . Wigilię urządzam u siebie ,gość będzie tylko jeden -moja mama .

niedziela, 11 grudnia 2011

w odpowiedzi do komentarza

Anonimowy Anonimowy pisze...

Hmm... dziwne. A dlaczego nie zlecono Ci wycięcia guza? Przecież ma 6 cm!! Nie ma obawy np. że się uzłośliwi? Wygląda to z twojego opisu jakby tyko w sytuacji złego markera należało go wyciąć albo jakby lekarz miał nadzieję, że wyjdzie nowotwór złośliwy.. A kwiatuszki śliczne :)"

Drogi Anonimie ,mnie tez to wydaje się dziwne ,że lekarz nie zaleca operacji , chciałabym pozbyć się tego jak najszybciej i nie myśleć o tym . Miałam nie pisać o tym swoim problemie ale potrzebowałam wsparcia psychicznego . Zmiana jest dwukomorowa wygląda jak bałwanek i to właśnie zaniepokoiło ginekologa . Ja się na tym nie znam i ufam swojemu lekarzowi ,że chce dla mnie jak najlepiej . Być może to tylko łagodna cysta związana z okresem menopauzy , standartowe postępowanie w takim wypadku polega na leczeniu hormonalnym , ale u mnie ze względu na uszkodzoną wątrobę taka możliwość nie wchodzi w rachubę . Mam 3 stopień zwłóknienia gdzie 4 stopień to marskość ,więc muszę unikać wszelkiego obciążenia Załączam skan z USG .

sobota, 10 grudnia 2011

Sukienka na bal

Przyozdobiłam własnoręcznie zrobionymi kwiatkami sukienkę na bal dla dziewczynki . Chyba ładnie wyszło ?


Wróciłam po urlopie do pracy , wszyscy się bardzo cieszyli a mi było milo ,że tak mnie polubili . Ginekolog na wizycie powiedział ,że nie wie za bardzo co zemną dalej robić , zaproponował obserwacje wobec niskiego markeru i wizytę za miesiąc .
W Lublinie na oddziale zakaźnym wielkie zmiany , jest nowy ordynator i zapowiada się ,że jest szansa na leczenie takich osób jak ja . Oddział przystępuje do badań klinicznych nad nowymi lekami i będą prowadzone terapie niestandartowe . Mam się zapisać do przychodni aby móc zacząć swoją drogę do leczenia oficjalnie na nowo . Wiem ,że taka terapia niesie ze sobą wiele niebezpieczeństw , ale podejmę ryzyko aby pozbyć się wirusa ze swojego organizmu . Oczywiście jeśli się zakwalifikuje .

piątek, 2 grudnia 2011

Wynik badan i orzeczenie komisji

Na niespokojne myśli najlepsze lekarstwo to praca , zajęłam się robieniem spódniczki tutu na balet dla córki koleżanki . Moje myślenie i tak nic nie zmieni , jak mózg zajęty praca to nie ma czasu na wymyślanie coby było gdyby . Spódniczkę zrobiłam z resztek firanek mam nadzieję ,że przypadnie do gustu baletnicy :).




Dziś odebrałam orzeczenie o niepełnosprawności dostałam lekki stopień do 2016 roku . Pani wydająca orzeczenia spytała czy się cieszę bo dużo osób ma odmowy orzeczenia ? . Powiedziałam je ,że nie bo ja bym nie chciała mieć żadnego orzeczenia i być zdrowa !!

Na koniec najlepsze rzecz niepozorny papierek z niewyraźnym nadrukiem ale po przeczytaniu wyniku kamień spadł mi z serca . Marker nowotworowy CA 125 w normie .
W poniedziałek mam wizytę i lekarz zadecyduje co dalej .

środa, 30 listopada 2011

Odkładanie na "później "

Od Poniedziałku mam powody do rozmyślań . Często tak jest ,że odkładamy wiele rzeczy do zrobienia na "później ". Jakieś niedokończone książki , rozmowy . Filmy które zawsze chcieliśmy zobaczyć , ludzi z którymi mieliśmy porozmawiać , niedokończone sprawy . Nie warto nic odkładać na później warto robić wszytko tu i teraz bo każdego dnia może się okazać ,że "później " nie będzie . Tak sobie o tym myślałam po wizycie u ginekologa kiedy USG pokazało ,że to nie menopauza jest powodem moich kobiecych problemów ale 6 centymetrowy guz na jajniku . W lecie robiłam USG i wszytko było ok , myślę ,że nawet jeśli się okaże ,że zmiana nie jest łagodna to uchwycona w czas . Wczoraj poszły badania na marker CA125 . Bez względu na wynik czeka mnie zabieg usunięcia zmiany a potem zobaczymy czy dalsze leczenie będzie potrzebne . W piątek będzie wynik z markerów , trzymajcie kciuki za to aby wszystko dobrze się skończyło.
Dziś dowiedziałam się ,że jestem typowana do niestandartowej terapii leczenia HCV , w Lublinie mają mieć jakiś program eksperymentalny . W tym tygodniu będę wiedziała coś więcej na ten temat .
Tak wiec proszę o kciuki i pozytywne myśli .

piątek, 25 listopada 2011

bombka -przeróbka ze zwykłej sukienki krok po kroku

Koleżanka dała mi sukienkę z prośbą o zrobienie z niej bombki . Zobaczcie jak łatwo można mieć fajną sukienkę . często w ciuchlandach są spódnice z pięknego materiału ale takie szerokie marszczone w pasie można je łatwo przerobić w podany przeze mnie sposób .

1.Sukienka przed przeróbką .


2. Odprułam brzeg i rozprasowałam go .


3.Mierząc od dołu odmierzyłam 8 centymetrów na całej długości materiału spódnicy . Narysowałam linię kredą aby potem równo uciąć .


4.Odcięłam wyznaczony pasek materiału .


5.Potem przymarszczyłam . Można przefastrygować na całej długości i wtedy marszczyć lub maszynowo , szyje się najszerszym ściegiem , zostawia na brzegach długie nitki a potem ciągnie się za jedna z nich i materiał się marszczy .


6.Tak wygląda po zmarszczeniu .


7.Teraz kolej na dolny pasek . Ja dodałam usztywnienie włókniną bo materiał jest bardzo wiotki .


8.Przypięłam dolny pasek do zmarszczonej spódnicy w taki sposób jak na fotce.


9.Po przyszyciu zaprasowałam aby łatwiej się przyszywało wierzch paska .


10.Podwijając do góry materiał zaginałam delikatnie brzeg i fastrygowałam aby było równo i materiał nie uciekał spod maszyny .


11.Pasek obszyłam naokoło .


12.I sukienka gotowa , doszyję chyba jeszcze guzik i zrobię dziurkę na samym dole , wydaje mi się ,że tak będzie lepiej .

Komisja

dziś stawałam na komisje o niepełnosprawności . Decyzje mam odebrać 2 grudnia . Zobaczymy co z tego wyniknie . W pracy dostałam 8 dni urlopu płatnego , planuję porobić zaległe prace w domu . Recepta i euro są już w drodze do Niemiec , mam nadzieję ,że niedługo będę już miała Quensyl w domu :))

wtorek, 22 listopada 2011

Wszywanie łaty w krok dżinsów krok po kroku

Wszywałam dziś łatę w przetarte dżinsy i zrobiłam fotki krok po kroku co robiłam . Zrobiłam błąd taki ,że nie dopasowałam kierunku splotu tkaniny z której wycinałam łatę no i po wszyciu było to widoczne ale sposób jest fajny i można w ten sposób uratować fajne spodnie . Przyda się początkującym krawcową taka lekcja krok po kroku .
1.Spodnie przed przeróbką


2. Spodnie rozprułam w środkowym szwie .


3.Podłożyłam w środek deseczkę i narysowałam jak trzeba będzie wyciąc zniszczony materiał .


4.Wycięłam material


5.Z dżinsu wycięłam nowe łatki z zapasem na wszycie .Trzeba zwracać uwagę jak biegną paski na dzinsach i dopasować je tez na łatce . Ja tego nie zrobiłam i potem było to widać .na drugi raz się poprawie .


6.Materiał trzeba założyć tak jak na fotce i przeszyć .


7.Odwrócić i wystębnować tak jak dżinsy które naprawiamy .


8.Teraz wpinamy dokładnie łatkę w dziurę w spodniach , ja dodatkowo fastrygowałam bo chciałam aby bylo dokładnie


9.Na początku przeszywamy górę półokrągła i obrzucamy brzegi żeby się nie strzępiły .

10.A potem dół tez przyszywamy i obrzucamy brzegi .


11.Przewracamy na prawą stronę i stembnujemy żółtymi nićmi na dole a jasnoniebieskimi na półokrągłej części. I łatka gotowa .

niedziela, 20 listopada 2011

Najprostszy na swiecie jablecznik Doriany

Przepis na ten genialny jabłecznik podała moja koleżanka na forum . Początkowo nieufnie podeszła do tego przepisu, ale postanowiłam go wypróbować zachęcona pochwałami osób które go piekły . Ciasto robi się bardzo szybko , w smaku przypomina biszkopt , jest delikatne pyszne i łatwe w wykonaniu .Na pewno nie raz powrócę do tego przepisu . Podaję przepis za Dorianą
* 2 szklanki mąki pszennej
* 2 czubate łyżki mąki ziemniaczanej
* 1 kostka margaryny do pieczenia
* 4 jaja
* 1 szklanka cukru pudru
* 2 łyżeczki proszku do pieczenia
* 1 kg jabłek
* szczypta cukru waniliowego
* szczypta cynamonu
* tłuszcz i tarta bułką do formy
* cukier puder do zrobienia lukru



Roztapiamy i studzimy margarynę,po czym wlewamy ja do cukru. Ucieramy je razem,dodając kolejno całe jajka. Oba rodzaje mąki przesiewamy z proszkiem do pieczenia i stopniowo dodajemy do ciasta.Dokładnie mieszamy. Jabłka obieramy,ścieramy na tarce o dużych oczkach. Formę smarujemy tłuszczem i posypujemy tarta bułką. Połowę ciasta umieszczamy w formie,na cieście układamy jabłka,oprószamy je cukrem waniliowym i cynamonem.Przykrywamy reszta ciasta. Pieczemy w umiarkowanie gorącym piekarniku ok 50 minut. Po ostudzeniu lukrujemy wierzch ciasta. zamiast jabłek można użyć gotowy mus jabłkowy.


Ostatnio miałam śmieszną sytuacje, zobaczyłam w necie śmieszny rysunek na palcach chciałam spróbować zrobić coś takiego . Narysowałam co trzeba i dalej na podwórek bo tam dobre światło ,aby zrobić fotkę . Po chwili słyszę kroki idzie sąsiad z dziwną miną .
-Dzień Dobry sąsiadko .
-Dzień Dobry
-Co Pani robi ?
-Zdjęcia palców :)
-Ale Dlaczego ????
-Dlatego ! i pokazuję palce
Mina sąsiada BEZCENNA :))

piątek, 11 listopada 2011

Akcja szycia poduszek dla dzieci z onkologii

Dziś po południu i wieczorem szyłam poduszkę na tę akcje , praca okazała się czasem na ważne życiowe podsumowania . Myślałam sobie o tym jaką jestem szczęściarą ,że to nie dla mojego dziecka szyta jest taka poduszka i ,że to najcenniejszy skarb który dostałam od życia . Wyobrażałam sobie ,że to dla swojego synka szyję tą poduszkę i włożyłam w nią całe swoje serce i modlitwy o zdrowie dla użytkownika mojej poduszeczki .Poduszka uszyta jest z miękkiej flanelki , słoneczko i chmurka jest dodatkowo wypchana włókniną co daje plastyczny efekt wypukłości . dzieci pytały mnie co szyję wytłumaczyłam im i chętnie pomagały wybierając materiały na aplikacje a Natalka pomagała przyszywać guziki . Jutro uszyję jeszcze jedną podusie .


Druga podusia jest zwyczajna ale z pięknego materiału , myślę ,że na pewno się spodoba :) jakby ktoś chciał taką poduszeczkę to mam jeszcze materiał na trzy takie poduszeczki Misiowe .

Idzie ku lepszemu :)

Trudne chwile w moim życiu minęły i idzie ku lepszemu :) najważniejsze to sprawa z mieszkaniem załatwiona jest tak jak chciałam . Poruszyłam niebo i ziemię aby tak się stało , na sesji rady Miasta w sprawie mojej i sąsiadki z góry ujął się rady i sprawa wypłynęła na forum publiczne . Burmistrz po przeanalizowaniu naszej sytuacji postanowił poszukać innych lokali na zamianę .Kamień spadł mi z serca i bardzo się Cieszę :)
Z oczami sytuacja się poprawiła jest wszytko OK , arechina zaczęła działać i jest dobrze . Mam tez już pieniądze na zakup Quensylu , po niedzieli odnowię receptę bo star się już przeterminowała , kupię euro i wyśle to wszytko do Niemiec do córki mojej znajomej ona zakupi lek w niemieckiej aptece i wyśle mi listem poleconym .
Dziękuje Justynie I Natalii za pomoc :)

Mam Teraz 3 dni wolnego bo Bank nie pracuje planuje uszyć poduszki dla gdańskiej Onkologii , jest teraz taka akcja ,że szyje się poszewki na jaśki dla dzieci przebywających na leczeniu postanowiłam i ja dołączyć do tej akcji .

Podaję link do akcji może ktoś zechce jeszcze się dołączyć .
https://longredthread.wordpress.com/2011/10/25/poduszki-dla-dzieci-z-onkologii-dolacz-do-akcji/

sobota, 5 listopada 2011

Kłopoty z oczami

Zdesperowana stanem moich oczu kupiłam w aptece polski odpowiednik Arechinę zamiast Quensylu, jest to przynajmniej dla mnie doraźna sytuacja zanim sprowadzę lek z Niemiec . Arechina co prawda jest odpowiednikiem ale ma dużo skutków ubocznych , jest ciężej tolerowana przez organizm no i przede wszystkim odkłada się w postaci kryształów w oczach . W mojej sytacjii kiedy mam brać ją stale lepiej i bezpieczniej dla mnie jest brać Quensyl lub Francuski odpowiednik Plaquenid .
Podaję link do skutków ubocznych arechiny
http://www.toczen.pl/forum/viewtopic.php?t=1048&start=105&postdays=0&postorder=asc&highlight=

Jeszce trochę do 10 wezmę wypłatę i wyślę wtedy receptę i euro do Niemiec . A tym czasem ratuję się tym co oferuje polska apteka . Ktoś pytał się czy fundacja nie może pokryć kosztów Quensylu , odpowiadam ,że fundacja pokrywa koszty leków które są w Polskiej aptece . Jeśli chcę lek z zagranicy sama go muszę opłacić .

To by było na tyle o lekach ucieszona lepszą kondycją oczu siadłam do maszyny i z dwóch bluzek i resztek materiałów uszyłam dwie poduszki :) Pewnie dam je komuś w prezencie ale jeszcze nie wiem komu :)


poniedziałek, 31 października 2011

Kłopoty z oczami

Pewnie dziwicie się ,że nagle zamilkłam nie ma mnie na blogu . Powody są dwa pierwszy to taki ,że skończył mi się Quensyl , na razie nie mam pieniędzy aby go sprowadzić z Niemiec w związku z tym powróciły problemy z oczami . Mam ciągle stan zapalny oczy wyglądają jak truskawki w śmietanie nie siadam nawet do netu , patrzenie w jasny monitor po prostu boli . Może w tym miesiącu uda mi się wygospodarować pieniądze na zakup leku i sprowadzić go z Niemiec ale na razie jest jak jest . Po drugie praca , w związku z tym czasu mniej . Liczyłam na to ,że w miarę jak będę pracować to organizm się przyzwyczai, nabiorę sił i będzie z dnia na dzień co raz lepiej , niestety problem z kręgosłupem jest i nie da się o nim zapomnieć . Wędrowanie w ciężkim wiadrem pełnym wody na 3 piętro i na dół , i wielokrotne schylanie się przy sprzątaniu powoduje to ,że jak wracam do domu po prostu padam na łóżko i muszę odczekać sporo az ból przejdzie . Ostatnio wróciłam i padłam tak na łóżko , w płaszczu butach i ściskając torebkę pod pachą i tak leżałam nie pozwoliłam dziecku nawet torebki zabrać bo ból był tak silny . wzięłam tabletkę ból zelżał dopiero wtedy rozebrałam się . Dlatego tez nie siadam nawet do bloga , nie mam siły na to po prostu . Jednocześnie chcę zatrzymać tą pracę za wszelką cenę bo wiem ,że jest mi potrzebna . Tak więc na razie nie będzie mniej bloga .W listopadzie staję na komisje o niepełnosprawność , zobaczymy co orzekną .
W sprawie mieszkania na razie cisza przed burzą . Nieoficjalnie dowiedziałam się ,że do końca roku ma przyjść nowa umowa , więc czekam potem zobaczymy co będzie .

niedziela, 23 października 2011

Syrop z buraka cukrowego


Moja mama opowiadała ,że jak była małą dziewczynką taki syrop robiłam moja babcia bo była bieda i na cukier nie mieli . Postanowiłam i ja z ciekawości zrobić taki syrop , dostałam do koleżanki buraka cukrowego .


Buraka dobrze wymyłam , obrała ze skórki i pokroiłam go w plastry a potem w mniejsze kawałki . Nie było to łatwe bo burak był dość twardy . Pokrojone kawałki włożyłam do szybkowara zalałam wodą i gotowałam do miękkości


Buraki po ugotowaniu zrobiły się lekko żółte . Ostudzone wyjęłam z wody , w której się gotowały i zmiksowałam mikserem na masę . Do dużego garnka o szerokim dnie wlałam wodę z gotowania buraków . Masę z ugotowanego buraka włożyłam w czystą pieluszkę i odciskałam bardzo dokładnie wprost do garnka . Otrzymany płyn odparowywałam do tego momentu aż zaczął zmieniać kolor na ciemnozłoty i zaczęła się tworzyć jakby piana . Następnym razem zakończę gotowanie ciut wcześniej bo wolę mieć syrop bardziej lejący . Po ostudzeniu okazało się ,że na dnie garnka jest pyszna złotobrązowa masa podobna do ciemnego miodu i o smaku coś pomiędzy roztopioną krówką nugatem a lizakiem mlecznym . Niestety z jednego buraka wyszła jedna mała szklaneczka .


Dobrze ,że mam jeszce dwa buraki w piwnicy na pewno powtórzę robienie takiego przysmaku . Powiem jednak szczerze ,że do końca nie byłam przekonana czy to będzie dobre , ale smak przeszedł wszelkie moje wyobrażenia . Podobno syrop taki jest pełen kwasu foliowego i ma właściwości zdrowotne .